Zawsze mnie interesowały początki czegoś, co stało się ważne w życiu. Jedni zbierają znaczki, inni filmy. Moją pasją stał się onanizm. Mam oczywiście parę innych hobby, ale masturbacja czy też jak nazywają to przeciwnicy samogwałt lub już zupełnie inaczej ipsacja (ciekawe, czy kto słyszał kogoś mówiącego, że się ipsuje :-D) zdeterminowała fragment mego życia, o czym wówczas, gdy to zaczynałem, nie miałem oczywiście żadnego pojęcia..
Moje początki były i są dla mnie wciąż podniecające i pamiętam prawie każdy moment mojego pierwszego razu.
Było to, gdy miałem 10 lat. Pojechałem w sierpniu na kolonie nad morze. Grupy dzieci były dzielone wiekowo i przydzielane do pokojów. Zazwyczaj w takim pokoju, czasem dużej sali spało od kilku do kilkunastu chłopców. Tego roku udało mi się dostać do pokoju dwuosobowego połączonego z drugim wieloosobowym drzwiami bez drzwi. Z kolegą oddzieliliśmy się od pozostałych zawieszonym kocem i mieliśmy apartament. Dwa łóżka złączone głowami, wąski, długi pokój z oknem. Było fajnie... :)
Ale już na drugi dzień okazało się, ze będzie jeszcze fajniej. Wieczorem, gdy już leżeliśmy w łóżku mój kolega zaczął coś wyprawiać ze swoim siusiaczkiem. Dotykać go, ściągać skórkę w dól i w górę. Siusiak (taką nazwę wówczas znałem tego przyrządziku) stawał się większy, twardy. A on pracowicie zabawiał się nim wykazując przy tym podniecenie. Pod koniec przewrócił się na bok i z lekkim stękiem wystrzelił czymś ze stojącego siusiaka. Czymś białym, wodnistym.
Spytałem go co robi, a on na to że się branzluje (brandzluje - rożnie to się nazywało wtedy), a jak się już zbranzluje do końca, to wycieka mu logier :) Ot, taka ówczesna nomenklatura. Branzlowanie - onanizm, masturbacja :) Logier - sperma. Nawiasem mówiąc nigdy nie znalazłem źródła takich nazwań. Wówczas jak ktoś się onanizował, to mówiło się, że się branzluje, a to co wypłynie to logier. Może ktoś czytający te słowa wie? Zapraszam do zostawienia informacji w komentarzach lub na Forum, do którego wszystkich zapraszam.
Wyjąłem swojego maluszka i przy nim zacząłem się zabawiać pytając, czy robię dobrze i jak mam robić. Opowiedział mi wtedy do czego stojący siusiak służy, jak się ma do dziewczyn, jak się zapładnia i jak to wszystko przebiega. Zapewniam was, że to, co mi powiedział nijak się ma do prawdy, ale wtedy to było tajemnicze, nowe, przyjemne wręcz podniecające.
Od tej pory razem leżąc w łózkach branzlowaliśmy się bez miary wykorzystując każdy moment, który musieliśmy spędzać w łóżku - cisza poobiednia, nocna, jakieś przerwy w zajęciach. On, jako stary wyjadacz (zaczął, jak pamiętam, jakiś rok wcześniej - koledzy starsi mu pokazali) już miał wytrysk, choć z pewnością jeszcze nie normalną spermą, ja onanizowałem się na sucho (byłem jeszcze za młody, by mieć ejakulację). Kilka razy nawet chciał bym mu to robił, co też czyniłem ucząc się przy tym, ale końcówkę zachowywał dla siebie i swojej dłoni.
Tak minęły 4 tygodnie.
Wróciłem do domu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz